Szukaj

1944

Reklama

Chroń swoje dziecko

w Internecie
Reklama

za darmo ...

Kalendarz

Reklama

Jak odbierasz ...

Wygląd portalu
 

"Musicie od siebie wymagać, nawet jeśli inni by od Was nie wymagali..." JP2 [100%]

Reklama
Rozdział III PDF Drukuj Email
Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
Nasza gazetka - Nasza twórczość :)

   Późne popołudnie, korki w centrum Gdańska. Urokliwe kamienice, sklepiki na Starym Mieście. Taksówka sunęła powoli przed siebie, Zuza wychyliła głowę przez okno, ciepły wiatr raz po raz muskał jej policzki.

- Niech panienka nie wypadnie – powiedział taksówkarz zerkając w lusterko – Piękne mamy miasto, prawda?
- Prawda – odpowiedziała Zuza nie odrywając wzroku od mijanych budowli.
- O…tam po lewej to Wielki Młyn, za chwilę wjedziemy w ulicę Pańską to zobaczy pani Basztę Jacek, Halę i Kościół Świętego Mikołaja.
Zuza była zachwycona architekturą, jedynie w Krakowie widziała takie piękne kamienice…
- Z ulicy Kaletniczej wszędzie będzie pani miała blisko – ciągnął kierowca – pod nosem Ratusz, Mariacka a tam pełno pracowni bursztynu, fontanna Neptuna, Dwór Artusa, a nad Starą Motławą bramy, baszty, muzea…Gdańsk to miasto z tradycją i przeszłością.- Zakończył z dumą.
- Tak, wiem – Westerplatte i Poczta Polska, grudzień 70 rok- Stocznia- Zuza mówiła powoli nie przerywając oglądania mijanych zabytków.
- Dojeżdżamy – Kaletnicza 5 – oznajmił kierowca.
Taksówka zatrzymała się przed starą kamienicą. Zuza wysiadając zadarła głowę do góry, stała przed przepiękną, odrestaurowaną przedwojenną trzypiętrową kamienicą. Kierowca wyciągnął walizkę z bagażnika i postawił na chodniku obok Zuzy.
- Udanych wakacji – powiedział. Zuza uregulowała należność, wzięła bagaże i otworzyła bramę prowadzącą do sieni. Chłód panujący w kamienicy spowodował, że dostała gęsiej skórki. Serce zaczęło jej mocniej bić, zawahała się wchodząc na pierwsze stopnie schodów.
- Teraz już nie ma odwrotu – przekonywała siebie pokonując kolejne stopnie.
Zatrzymała się przed jedynymi drzwiami na pierwszym piętrze, postawiła walizkę i sięgnęła do kieszeni spodni po kartkę z adresem.
- Kaletnicza 5/1 – upewniła się. Chwilę stała patrząc w wielkie dębowe drzwi z dużą mosiężną klamką. Raptem wycofała się i usiadła na stopniu schodów prowadzących na drugie piętro.
- Co powiedzieć – myślała – witaj babciu, witam panią, miło cię poznać babciu – powtarzała w myśli.

   - Myślisz czasem o swojej babci? – Zapytała Jolka.
- Czasem…- niechętnie odpowiedziałam. W rzeczywistości jednak było inaczej, czasami, gdy mama źle się czuła i martwiłam się o nią tęskniłam za kimś bliskim, komu mogłabym się zwierzyć. Wszystkie moje koleżanki miały babcię albo dziadka, ja wiedziałam tylko o ich istnieniu. Kiedy umarł dziadek, byłam mała więc nic nie pamiętam, wtedy też moja mama widziała się po raz ostatni babcią       i moim ojcem. Jolka westchnęła z zadowoleniem.
- Dobry miałaś pomysł z tym opalaniem na polance – tu na pewno nikt nas nie będzie podglądał.
Popatrzyłam na nią z zaciekawieniem.
- A…co, ktoś cię podglądał? – Zapytałam i usiadłam na kocu wyciągając przed siebie nogi.
Jola zmieszała się, nawet powiedziałabym oblała rumieńcem, ale po godzinnym opalaniu nie było to takie pewne.
- Raz…tylko, w sadzie u babci, wiesz za porzeczkami, rozłożyłam się w najlepsze, słońce cudnie świeciło, nakryłam twarz bluzką i…-umilkła
- Iiiii? – zaśmiałam się domyślając się dalszego ciągu.
- I kiedy po pół godzinnym opalaniu przekręcałam się na plecy… zobaczyłam, że obok mnie siedzi Marcin, wiesz ten brat Piotrka z III b!!! – Parsknęła ze złością.
-Ten studencik? No i co, przecież nie byłaś naga…- zaśmiałam się wyobrażając sobie całą sytuację.
Wyciągnęłam balsam do opalania i popatrzyłam na Jolkę, która miała minę jakby chciała się rozpłakać.
- Byłaś!!!! – Prawie krzyknęłam. Jola popatrzyła na mnie a na jej twarzy zaczął błądzić szelmowski uśmieszek.
- No nie, chciałam tylko ładnie opalić plecy do tej nowej bluzki od mamy – parsknęła śmiechem a ja z nią.
- Ten Marcin…nawet całkiem, całkiem – zagadałam- umówiłaś się?
- Na lody w „Kropce”, w sobotę-przyłączysz się? – Zapytała.
- Nie, mam inne plany – skłamałam – jeszcze godzinka i spadamy, obiecałam mamie, że pomogę jej robić mizerię do słoików. Cała spiżarnia jest już pełna przetworów a ona nie przestaje. Tym jedzeniem można wykarmić pułk wojska przez rok – narzekałam. Nie rozumiałam, że mama pracą chciała zagłuszyć niepokój, który wkradał się do jej serca. Niepokój o mnie…

   - Dziecko, co ci jest? – niepokoiłam się o ciebie…
Zuza podniosła głowę i zobaczyła stojącą nad sobą starszą, elegancką panią.
- O mnie?- Jeszcze nie rozumiała..
- Masz na imię Zuzanna i jesteś moją wnuczką, czyż nie?- Kobieta uśmiechnęła się do niej serdecznie.
Zuza wstała i skinęła głową.
- Czekałam na ciebie, choć moja droga, jesteś pewnie zmęczona, weź bagaż – ciągnęła babcia – nie mogę ci pomóc, bo jak widzisz jestem już niedołężna – i na dowód machnęła laską.
Zuza wzięła walizkę i skierowała się za babcią. Za drzwiami czekał na nią inny świat. Świat jej rodziców, jej ojca…
c.d.n.